24 (38) – Szczun Na Śląsku – „Korona Polski – Śnieżka (1/16)”

Pomysł padł jakiś czas temu.

– Może zdobylibyśmy „Koronę Polski”?

– Możemy. Ale o co chodzi?

Już wyjaśniam. Korona Polski  to lista najwyższych szczytów województw. Nie należy mylić jej z popularną „Koroną Gór Polski”, którą tworzą najwyższe szczyty poszczególnych pasm górskich w Polsce. Niektóre szczyty znajdują się oczywiście w obu zestawieniach.

W Polsce jest szesnaście województw i tyle szczytów znajduje się w „Koronie Polski”.

Korona Polski

Korona Polski

Szczyt Śnieżka

Temat na jakiś czas przycichł, ale nadarzyła się noworoczna okazja i kilka dni wolnego, więc wybraliśmy się w Sudety. Po to, aby na chwilę wyrwać się z Zielonej Góry i spod domowego koca.

Ruszyliśmy naszym pożeraczem przestrzeni o pojemności silnika 995 cm³ rankiem, w sobotę, 2 stycznia. Wujek Google przewidywał dwie i pół godziny jazdy. Nie uwzględnił jednak pogody i warunków na drodze. Z początku było trochę ślisko, a im bliżej byliśmy celu, tym częściej pojawiała się mgła, co wydłużało czas naszej podróży, gdyż w takich warunkach wyprzedzanie maruderów jest utrudnione.

Po trzech godzinach dotarliśmy do Karpacza. Zaparkowaliśmy i ruszyliśmy w góry – to znaczy w kierunku dolnej stacji wyciągu krzesełkowego „Zbyszek”. Wcześniej braliśmy pod uwagę opcję wejścia na Śnieżkę, jednak w zaistniałych warunkach pogodowych zajęłoby nam to co najmniej trzy godziny, do tego zejście około dwóch plus chwila pobytu na szczycie – dawałoby to powrót około godziny 17. Zbyt późno. Zbyt ciemno. Zbyt niebezpiecznie.

Dziki Wodospad w Karpaczu

Dziki Wodospad w Karpaczu

Miejską Koleją Linową  można wjechać na Kopę na wysokość 1375 metrów n.p.m. Długość kolei wynosi 2229 metrów, zaś różnica wzniesień 530 metrów.  Dolna stacja wyciągu krzesełkowego na Kopę znajduje się na terenie Białego Jaru, na wysokości  820 m n.p.m. Sam wjazd kolejką na Kopę trwa 15 minut. I te 15 minut było zwiastunem tego, co nas czekało później. W Karpaczu temperatura wynosiła -4 stopnie Celsjusza. Na Kopie kilka stopni mniej. Do tego prawie stuprocentowa  wilgotność powietrza powodowała, że temperatura odczuwalna na tej wysokości była zdecydowanie niższa. Dlatego też, gdy tylko dojechaliśmy na Kopę, biegiem ruszyliśmy do baru, by jak najszybciej ogrzać się gorącą herbatą.

Herbata na Kopie

Herbata na Kopie

W końcu przyszedł czas, by wyruszyć na szczyt. Czarnym szlakiem, czyli Śląską Drogą, kierowaliśmy się w stronę Śnieżki.  Początkowa trasa nie była ciężka. Mimo dosyć sporej ilości śniegu i śliskich kamieni, maszerowanie nie sprawiało nam większych trudności. Po kilkunastominutowej wędrówce doszliśmy do schroniska „Śląska Chata”. I tutaj niespodzianka. Tuż za schroniskiem zauważyliśmy szlaban i informację przyczepioną do niego, iż niebieski szlak, który pozwala dojść na szczyt od strony wschodniej, jest zamknięty z uwagi na zagrożenie lawinowe. Nie pozostało nam więc nic innego, jak wejść na szczyt szlakiem czerwonym, który jest szlakiem trudniejszym i prowadzi stromymi zakosami. Trasa w tej części była bardzo śliska i, gdyby nie znajdujące się po bokach łańcuchy, byłaby praktycznie niemożliwa tego dnia do przejścia.

Drogowskazy na Kopie

Drogowskazy na Kopie

Udało się. Po około trzydziestu minutach dotarliśmy do celu. Widoczność ograniczona do kilkunastu metrów. Temperatura  – 8 stopni Celsjusza, przy wilgotności powietrza 99% odczuwalna -15 stopni Celsjusza. Byliśmy bardzo dumni i zadowoleni z siebie, gdyż, w tych niełatwych warunkach, pierwszy szczyt Korony Polski został przez nas wspólnie zdobyty.

Drogowskaz na Śnieżce

Drogowskaz na Śnieżce

Widok ze Śnieżki - 2 stycznia 2016

Widok ze Śnieżki – 2 stycznia 2016

Widok ze Śnieżki - 3 stycznia 2016 - foto Emilia Klimkowicz

Dla odmiany widok ze Śnieżki następnego dnia – 3 stycznia 2016 – foto Emilia Klimkowicz

Chwilę odpoczynku, kilka zdjęć na pamiątkę i ruszyliśmy w drogę powrotną. Większość zejścia ze Śnieżki ślizgaliśmy się. Ale, dzięki wspomnianym wcześniej łańcuchom, udało nam się zachować równowagę (prawie cały czas). Było coraz zimniej, a zjazd kolejką dawał nam się we znaki . Mimo tego, że ubraliśmy się naprawdę ciepło, piętnastominutowy bezruch powodował, że zmarzliśmy.

Szadź na słupkach obok Drogi Śląskiej

Szadź na słupkach obok Drogi Śląskiej

Z czerwonymi od mrozu nosami dotarliśmy na dół, na parking, skąd wyruszyliśmy naszym niebieskim „Bączkiem” do Jeleniej Góry, do hotelu Fenix, położonego naprzeciwko dworca kolejowego. Dzień wcześniej zarezerwowaliśmy tam nocleg. Pokój duży, czysty, z dużym oknem  i przestronną łazienką. Jedynym minusem było to, że któryś z pracowników hotelu otworzył na całą szerokość okno, by  wywietrzyć  go przed naszym przybyciem. Przy normalnych warunkach pogodowych byłoby to wręcz wskazane, ale przy poniżej -10 st.? Do tego skręcony na „jedynkę” kaloryfer. Brr… Na szczęście w łazience było zdecydowanie cieplej. Nie wychodziliśmy z niej przez pierwszych kilka minut 😉

Przyszedł czas na posiłek. Ten postanowiliśmy zjeść w  „Mazurkowej Chacie”, ok. 4 km od naszego hotelu w stronę Karpacza. Rosół, barszcz czerwony z krokietami, placek po węgiersku i naleśniki szpinakowe – pycha. Obsługa bardzo przyjemna. W końcu 111 komentarzy na serwisie TripAdvisor, w zdecydowanej większości bardzo przychylnych, nie wzięło się znikąd. Najedliśmy się do syta. Nawet nie mieliśmy siły na kawę i deser.

Barszczyk w Mazurkowej Chacie

Barszczyk w Mazurkowej Chacie

Mieliśmy za to czas i ochotę na wypoczynek. Nie tracąc czasu, udaliśmy się do miejscowości Wojcieszyce, gdzie, w hotelu Jan, skorzystaliśmy z basenu i sauny. Na stronie internetowej aquapark wyglądał bardzo zachęcająco. Spory, rekreacyjny basen z kilkoma atrakcjami wodnymi, jacuzzi, kilka saun, a wszystko to w przyjemnych dla oka barwach i nowoczesnym, ciekawym stylu. Nie do końca miało to jednak odzwierciedlenie w rzeczywistości. Już po samym wejściu na teren aquaparku odpychał zapach stęchlizny i wilgoci. Szatnie zimne i brudne. Prysznice również nie były długo sprzątane. Basen okazał się być najbardziej odpowiadający obrazowi ze strony, jednak wyłączone atrakcje wodne… Zdecydowanie natomiast obroniły się sauny. Parowa, infrared i spora fińska. Do tego bania z lodowatą wodą. Wnioski? Niestety, chyba po wybudowaniu aquaparku w pobliskich Cieplicach, obiekt wojcieszycki podupadł „na zdrowiu”.

Basen główny w Hotelu Jan - piękne zdjęcie to nie wszystko

Basen główny w Hotelu Jan – piękne zdjęcie to nie wszystko (foto ze strony hotelu)

Niedzielny poranek powitał nas piękną, mroźną i jednocześnie słoneczną pogodą. W hotelowej restauracji czekało na nas śniadaniem w formie szwedzkiego stołu. Wybór duży, świeże, różnorodne pieczywo, jajecznica, warzywa, sery, tosty, do tego kawa, herbata, ciasto. Standard, ale smaczny. Naszym bardzo analitycznym umysłom podpadają jednak nietypowe, raczej nie podawane w hotelach dania śniadaniowe: ryba po grecku, sałatka warzywna, rolada z łososia z serem, jajka w majonezie i galaretki mięsna. Bingo! – przecież to pozostałości po imprezie sylwestrowej. 🙂

Widok z okna restauracji w Hotelu Fenix

Widok z okna restauracji w Hotelu Fenix

I na zakończenie naszego wypadu punkt konieczny. Spacer po starej części Jeleniej Góry.

Cerkiew Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Jeleniej Górze

Cerkiew Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Jeleniej Górze

 

Mural na płytach OSB przy ul. 1 Maja

Mural na płytach OSB przy ul. 1 Maja

 

A za muralem perełka

A za muralem perełka

 

Zeus porywający Europę

Zeus porywający Europę – zaiste samiec

 

W Zielonej Górze prezydent miasta nie omieszkałby dodać swojego imienia i nazwiska - jednak gdzie indziej można być przyzwoitym

W Zielonej Górze prezydent miasta raczej nie omieszkałby dodać swojego imienia i nazwiska – jednak gdzie indziej można być przyzwoitym

 

Zabytkowy wagon oraz symboliczny odcinek dawnej trasy tramwajowej istniejącej w Jeleniej Górze w latach 1897-1969

Zabytkowy wagon oraz symboliczny odcinek dawnej trasy tramwajowej istniejącej w Jeleniej Górze w latach 1897-1969 (na zdjęciu ostatnia pasażerka na gapę)

Najwyższy szczyt Śląska zaliczony.